Ostatnio dużo rozmyślam o życiu i śmierci. Mój przyjaciel popełnił samobójstwo i właściwie to sam zacząłem się nad tym zastanawiać. Życie jest bezsensu. Nie mam celu, więc śmierć byłaby dla mnie wybawieniem. Jestem podobny do tego zwiędłego drzewa obok mnie, bez uczuć, bez sensu. Boże! Proszę Cię o jakiś znak, abym mógł za nim podążyć i oddać się czemuś z całego serca. Pogrążam się, nie chce mi się żyć. Czuję lęk przed światem, strach przed życiem i ból samego istnienia.
Grzegorz próbował mnie pocieszyć opowiadając różne historie. Jedna z nich przedstawiała losy Janka, co psom szył buty. W ten sposób chciał przekazać, że w życiu należy postępować rozsądnie, kierować się rozumem, być praktycznym i zapobiegliwym. Potem opowiedział mi o walkach napoleońskich, w których brał udział jako młodzieniec, a na koniec opowiedział o bohaterstwie pewnego żołnierza imieniem Kazimierz, który został pojmały przez Rosjan i wzięty do niewoli. Nie trafia to do mnie. Pogrążam się w moich myślach. Nie wiem co przyniesie jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz